Kryjówka Wilhelma

Jeśli znajdziesz tajne przejście skryte za jednym ze straganików, otworzy się przed tobą droga do jego bazy. Po przejściu kilku ciasnych uliczek i ominięciu paru przeszkód możesz zauważyć drzwi. Klucz do nich ma tylko właściciel.
____
otworzył dom i wszedł do środka.

Weszła za nim do środka i zaczęła przyglądać się wystrojowi.-Skąd masz klucz? Mieszkałeś tu?

-To dawniej było miejsce, w którym przyjmowałem dostawy gliny i drewna.- odpowiedział.
-Nie było mnie tu parę tygodni.- stwierdził, oglądając zakurzone półki.

-To gdzie ty niby pracowałeś? A tak w ogóle, nie przywitałam się. Evelyn.

-Wilhelm. Rzeźbiarz. Do usług.- powiedział, zamykając drzwi na klucz i włączając światło.
-No, ciekawe, czy dzisiaj będzie prąd.- powiedział, spoglądając na migające światła. Te jednak zgasły.
-Nie będzie.- rzekł, zapalając kilka świeczek.

-Skąd masz prąd? Ktoś jest jeszcze w elektrowniach?

-Ostatnio poszedłem z paroma osobami powłączać te wiatraki. Ale te dwa z tej okolicy nie wystarczają na wiele. Zresztą, bez pomocy mechanika rozsypią się w ciągu dwóch tygodni, więc cieszmy się prądem póki jest.

-Ale teraz go nie ma.

-Pewnie jakiś trup wlazł w jakąś maszynę. Zaraz powinien wrócić. Albo posypać się w drobny mak.

-Czyli i tak na jedno wychodzi.

-Ie tam, wczoraj udało mi się nawet obejrzeć przez chwilę wideo, nie jest źle. Ponoć za jakiś czas mają przywieźć do miasta trochę paneli słonecznych.-

-Pewnie prędzej czy później pajęczaki je oblepią.

-Mnie bardziej zastanawia, jak oni w tym klimacie chcą tyle słońca, by wyprodukować prąd.- powiedział, kierując się do strefy kuchennej.

-Przynajmniej nas nic nie zaleje...

-Chyba, że znowu jakiś orkan postanowi sobie przejść.- stwierdził.
-Wolisz kukurydzę z suszonym mięsem czy gotowanego hamburgiera?-

-...Kukurydzę. Brzmi mniej obrzydliwie.

położył na stole paczkę suszonego mięsa (tak z 10 pasków suszonego mięcha) i puszkę kukurydzy. Po chwili dołożył dwa talerze i dwie szklanki.
-Podano do stołu.-

-Czego ja się miałam innego spodziewać...-Podeszła i usiadła.

-Och przepraszam, że nie przyniosłem kukurydzy prosto z sadu i świni z chlewu zarżniętej godziny temu, ale takowymi nie dysponuję.-

-A czy ja coś mówię? ...Masz jakiś otwieracz?

Podał jej scyzoryk.
-I tak lepsze niż na obozie harcerskim.-

Wbiła ostrze scyzoryka w puszkę i otworzyła ją.

Poczekał, aż dama sobie nałoży, po czym wysypał sobie resztę tak, że mieli mniej więcej po połowie.
-Słyszę pajączki.- westchnął.
//nie pójdziemy spać, monsters are nearby!

-Może jak będziemy cicho, to nas oleją?

-Tak, a potem wytarzajmy się w błocie, by nas nie wyczuli i zabijmy dechami okna, by nie zobaczyli. Jedz szybko, trzeba wejść do schronu.-
A powiedział to zanim otworzyli mięcho. Więc jeszcze nie pachniało.