Stary młyn

-Ja siebie mam ośmieszać? Ty spójrz na siebie, jak ty śmiesznie wyglądasz. Taki macho, kurwa, tyle, że nieudany. Zajebiście nieudany.-
-Wojtuś, do cholery, daj mi święty spokój. Zrobiłem dla was więcej niż pozostali. W ciągu dwóch tygodni.-
-Istotnie, zapierdalałeś jak mała dziwka. Żebyś tylko potrafił coś zrobić porządnie! Po miesiącu było więcej sprzątania niż zysku!-
-Jak tacy idioci się za to biorą, to się nie dziwię.-

Zabiegł pierwszego lepszego od brzegu i cisnął kawałkiem w stronę karku, tak, by przeciąć kręgosłup.

Błyskawicznie chwycił karabin.
-To nie mój.- powiedział szybko, tak, by ci nie zaczęli strzelać.
Natomiast u pierwszego kolegi coś się zepsuło, zaczął ostro krwawić, po chwili umarł.

Jessica naciągnęła łuk w gościa, a Evelyn wycelowała karabinem.

-Wy małe, podstępne sukinsyny.- powiedział ten, co mówił wcześniej i podniósł ręce. Drugi zrobił to samo.
-Tsa, znikajcie stąd, najlepiej niech nikt się nie dowie, co tu zaszło. A jeśli już chcecie krakać, to nie na mnie.-
-Ta, ta, jasne.- powiedzieli czesi, po czym odeszli.

-Masz ciekawych przyjaciół.-powiedziała Evelyn.

-Nawet nic nie mów o tych skurwysynach.-

-No dobrze...-poszła jeszcze do środka, po jeszcze jedna kurtkę bo tak.

-Ymm... chłopcze... ymm... powodzenia w życiu.- powiedział Wilhelm, po czym wziął kosz.
-Evelyn, możemy już iść.-

- Tyle czerwonego mięsa nawet Basia nie widziała... Hehehe.. - zaśmiał się, zaciągając się powietrzem znad trupa
- Ach... - ach, skomentował na widok krwi wyciekającej z ciała - Co ja robię? - potrząsł głową - Jestem wegetarianinem, haha! - podniósł się powoli

-No w zasadzie...

-Ale, może nie zostawiajcie mnie samej z nim?

- A co? Wujaszka się boisz? - zamachnął żartobliwie owym kawałkiem, które mocno pocięło i jego dłoń

-W ciągu dwóch dni przewrócić swoje życie o 180 stopni, brawo, Wilhelm.- powiedział sam do siebie.
-Jak uważasz, Evelyn?-

-No, a co nam szkodzi...

-Więcej ludu, więcej potrzeba rzeczy.-

-Mam zapasy.-powiedziała Jessica.

-Przyjmiemy cię na okres próbny...-
//nie trzymasz się charakteru ;c

//A nie poważna jest? I trzeba jej bycia z daleka od tego psychola//
-Och, dziękuje.

Poszli więc do kryjówki Wilhelma.