Plac wokół ratusza

Plac otaczający ratusz, wydeptane ścieżki, kilka starych aut, puste miejsca parkingowe.
____
Wilhelm przechadzał się po placu, szukając ludzi i trupów, co jakiś czas nogami przesuwał kamyki licząc, że coś pod nimi zakopano. Mylił się.

A tymczasem, Evelyn nadeszła z innego kierunku. Rozglądała się myśląc.-Po cholerę tu przyszłam?

Odwrócił się w jej stronę. Oczywiście w rękach dzierżył karabin.
-Kim żeś jest?-

-Co, nie widać? A co ciebie to w ogóle obchodzi?

-Są w tym mieście różni ludzie! Od kogo jesteś?-

-Od siebie, a od kogo niby?

-"Od siebie". Ta, jasne! W tej okolicy bez większej grupy ledwo co się przeżyje, zwłaszcza będąc kobietą.-

-Co?! Od razu nie przeżyje bo kobieta?!

-Nie oszukuj się. Kobieta może i jest silna psychicznie, ale słaba ta i mizerna, nie ma co protestować!

-Jakoś przeżyłam! ...Ale nie ma co się wydzierać, bo jeszcze zimni przyjdą.

-A niech sobie przychodzą. Może twój gang wylezie z kryjówek...-

-Ile razy mam ci mówić że JESTEM SAMA?!

-Sama...- burknął pod nosem i odwrócił się.
-To mówiłaś coś o zarażonych?- powiedział, spoglądając na kilka zbliżających się bestii

-Trzeba było się nie spierać.-wyciągnęła swój karabin.

-Było od razu powiedzieć z kim jesteś.- powiedział, zbliżając się do ściany ratuszu. Czyżby panna chciała marnować amunicję na kilka trupów?

-Przecież w środku może ich być więcej...-rozglądał się za jakimś dobrym miejscem do ucieczki.

-Właśnie stamtąd wyszedłem.- powiedział, otwierając drzwi.

Zastanawiała się czy iść za nim. W końcu w grupie lepiej. Ale strasznie ją wkurzał. Po chwili podbiegła do niego.

zamknął za panną drzwi i czekał na pajączki.
z/t